Komentarze: 4
Troche sie wydarzylo. Sprawa pierwsza napisalam na blogu Johna komentarz to co stalo się później było hmmm śmieszne zaskakujące....i może troche bolesne. Przeprowadził ze mną ponurą rozmowe na gg która streszczając była powiedzeniem mi o tym jak bardzo to ja go nieinteresuje i jak mu dobrze bezemnie . Ciesze sie ze sobie radzi, naprawde sie ciesze ale myśle że mógł sobie odpuścić, szczególnie ze ja naprawde starałam sie być jak najbardziej w pożadku wobec niego pisząc ten komentarz....no niewiem ...niewazne...Sprawa kolejna to byłam z kolegą (nie napisze kto to poniewaz to był człowiek którego znają moi znajomi) nazwijmy go L więc byłam z L u Sebastiana (tego o którym pisałam wczoraj) w domu . Postanowiliśmy go odwiedzić zobaczyć jak sie ma. Nie było go. Zdziwiło mnie to że ostatnio nikogo nie ma u niego a wszystkie rzeczy na podwórku są ułożone tak samo, jakby nikt tam nie bywał. Postanowiliśmy zbadać sprawę, poważnie przestraszyliśmy się ze moze coś się z nim stało. L powiedział że słyszał ze jego babcia już nie żyje...to mnie kompletnie zdołowało. W domku letnim który stoi obok jego domu i w którym miał pokój było wybite okno, weszłam przez nie żeby zobaczyć czy czasem tam nie leży gdzieś zaćpany albo...martwy... Na szczęście nie. Nigdzie go nie było główny dom był zamknięty. Postanowiliśmy pójść do jego dziewczyny z któą był kiedy jeszcze mieliśmy ze sobą kontakt. Zadzwoniliśmy do niej domofonem, powiedziała że nie może rozmawiać ponieważ jej matka słucha, powiedziała też że niedługo wyjdzie z domu i wtedy do mnie wpadnie. Wróciliśmy więc z L do mnie piliśmy sobie piwka które wcześniej kupiliśmy, dużo rozmawialiśmy, wspominaliśmy stare czasy. Było mi bardzo przyjemnie. Smiałam się i cieszyłam chwilą. W końcu przyszła Marta (dziewczyna Sebastiana) powiedziała coś dzięki czemu zaświtała we mnie nadzieja że nawet z beznadziejnych sytuacji jest wyjście. Powiedziała że z Sebastianem jest wszystko w pożądku że nie bierze od 2 miesięcy i że pracuje, to było cudowne, usłyszałam to i poprostu nie mogłam uwierzyć że coś tak pięknego się stało. Bardzo podziwiam Marte która tak długo wytrwała przy Sebastianie ...była z nim w tych najtrudniejszych chwilach i nie poddała sie...to piękne...być może Sebastian już nigdy nie wyjdzie zupełnie na prostą, być może za pare dni prz najmniejszym probl;emie znów się złamie i zacznie ćpac...wiem czym jest rozpuszczalnik i jak bardzo uzależnia, ale piękne jest to że ona nadal w niego wierzy...i nie opuszcza go...ja tak niepotrafiłam z Johnem postawiłam na swoje życie nie potrafiłam tyle wybaczyć choć walczyłam długo...smutne to jest...niewiem co o tym myśleć. Wracam do wątku, gdy Marta wyszła czuliśmy się z L bardzo dobrze, wypiliśmy do końca to co mieliśmy puściliśmy sobie fajną muzykę gadaliśmy...i... i tu zaczynają się schody...niewiem jak to napisać zaczeliśmy trochę flirtowac..niby na takiej przyjacielskiej stopie niby ze śmiechem ale jednak skończyło się to całowaniem i czymś więcej niż tylko przyjacielskim głaskaniem...on ma dziewczyne...coś ze mną nie tak...to było nie dobre...to było nie w moim stylu ...zawsze potępialam takie akcje ....ale kurde....nie miałam faceta już tak długo.....było mi z nim przyjemnie....przykro mi teraz i tez niewiem co o tym myślec.....jedno jest pewne bede musiała sobie to wybaczyć to i kilka innychj rzeczy które miały miejsce w ostatnim czasie. Bede musiała bo kiedyś trzeba się otrząsnąć i wrócić na ściezke szeroko pojętego rozwoju