Komentarze: 10
wracajac dzis lekko podpita z baru ....spotkalam ....johna!!!!! no nie...tylko mi sie moga zdarzac takie zbiegi okolicznosci.....stanelam jak wryta....poszlismy do mnie.....pogadalismy troche...no coz...zal mi tego czlowieka....zakochal sie...zakochal sie w dziewczynie poznanej w internecie a dlaczego mi go zal? bo wpieprza sie w znow w chore zwiazki....john ma niemale problemy ze soba....zeby wyjsc na prosta potrzebuje kobiety stabilnej emocjonalnie ktora moglaby mu pomoc spojrzec na swiat taki jakim jest a nie takim jaki on sobie wymyslil...ta kobieta ma jeszcze wieksze problemy niz on i ja razem wzieci....nie moge mu pomoc....bo co ja w takiej sytuacji moge? nic....chcialabym zeby byl szczesliwy ale teraz ja dla siebie jestem najwazniejsza i niechce juz cierpiec dlatego taki smutek o przyszlosc johna jest bardzo wygodny.....a co do bolu...to nie ma go ...nie cierpie z powodu jego nowej milosci...wiem ze ja chce sobie inaczej zycie ulozyc i jednoczesnie nie zaluje dni spedzonych z nim ...wiele mnie to nauczylo choc przykro mi teraz stwierdzac ze jednak przedewszystkim tego zeby uniakac takich facetow...a zycie toczy sie dalej...i moje i jego....tylko czasem przychodzi mi na mysl ze kiedys to bylo nie do pomyslenia.........