Najnowsze wpisy, strona 6


sty 22 2004 notka narkotyczna
Komentarze: 3

Jakos nie przyszlo mi wczesniej do glowy zeby o tym wspomniec, a to przeciez duze zwyciestwo...od pamietnego listu czyli okolo miesiaca udalo mi sie calkowicie zerwac z amfetamina i jej pochodnymi...wiem ze to niewiele...bywaly w moim zyciu przerwy nawet polroczne...ale teraz czuje ze naprawde nie ma  juz u mnie na to miejsca...zawsze myslalam nawet podczas tych polrocznych przerw ze jednak  przed matura to nie da rady...jedyne rozwiazanie w tym widzialam ...Pozatym wczesniej nigdy to do konca nie bylo wynikiem mojej w pelni przemyslanej decyzji. Dawno dawno temu byli to rodzice potem decyzje wspolnie podjete z Johnem...ktore konczyly sie zawsze fiaskiem, moim fiaskiem bo Johna chyba nigdy ... zawsze to ja zaczynalam i na moich barkach spoczywala wina za te wspolne  naukowe noce... Teraz odzyskalam juz spokoj bo wiem ze  jednak sobie poradze bez tego...hmmm nie wiem czy sobie poradze ale w kazdym razie wiem ze z obecnoscia amfy napewno moje szanse by sie nie zwiekszyly...a ile mniej stresu, poczucia winy...nie chce juz nigdy wracac do tego poczucia... teraz kiedy wiem ze to ode mnie wszytsko zalezy anie od tego glupiego woreczka jeszcze bardziej nienawidze tego wszechogarniajacego poczucia ze malo znacze ....ze jestem nikim w obliczu tego gowna....jesli jednak kiedys jeszcze cos sprawilo by ze siegne po to ( tym czyms byla by nauka bo przeciez amfa nigdy do niczego innego mi nie sluzyla tylko do wkuwania durenstw ktore mi do zycia nijak nie sa przydatne) to wtedy od razu zglaszam sie na leczenie....byloby to przyznanie sie do porazki...zyciowej....amfetamina to najgorsze zlo z jakim mialam w zyciu stycznosc ale juz sie jej nie boje bo czuje ze jestem od niej silniejsza naprawde to czuje ...nie wiem czy osoba  ktora tego nie przezyla potrafi sobie wyobrazic jaka jestem szczesliwa z tym poczuciem sily.....wiem jednak ze wiele jeszcze przedemna....z tym sobie poradzilam ale  nadal jest we mnie strach przed innymi substancjami przedewszystkim rozpuszczalnik....tak bym chciala miec w stosunku do niego taka niechec i pewnosc ze juz nigdy jak do amfy ...to nie jest tak ze jestem w jego obliczu calkowicie bezwolna .... walcze.... ale ta chec dopada mnie w stanach najglebszej depresji i ...nienawisci do siebie.....teraz jest to mi dalekie ale znam siebie i wiem ze prawdopodobnie wroci....nie jest tez tak ze poddaje sie od razu przy drobiazgach .... czasami znajduje w sobie nadzieje lub pamiec o tym ze moze jeszcze byc dobrze i moge byc dobra....co ja mowie czasami...czesto nawet...ale jednak sa takie chwile ze nie ...i tyle...boje sie bo wtedy zupelnie sobie nie radze....choc tez jest juz lepiej....nie wpadam w zadne ciagi kilkudniowe ....wystepuje to srednio raz na pol roku jednorazowe zacpanie i potem  dlugi okres rekonwalescencji polegajacej na leczeniu z wyrzutow sumienia i wybaczeniu sobie....tak to wyglada teraz ....napisalam o moim podejsciu i obawach w stosunku do narkotykow pomijajac kwestie  psychologiczne  wystapienia tych problemow u mnie ... nie mam na to teraz ochoty nie mam ochoty zaglebiac sie w przeszlosc nie teraz nie dzis ale kiedys napewno.....i jeszcze jedno celowo nie wspomnialam o marihuanie grzybach ani lsd poniewaz chcialam napisac o problemach zwiazanych z tematem narkotykow a nie o przyjemnosci i experymentach pozwalajacych na sztuczne bo sztuczne ale jednak poszerzanie swiadomosci .... :] kobranocka

tarcza_przed_zlem : :
sty 21 2004 notka bez sensu
Komentarze: 5

Pierwszy raz siadam sobie do pisania notki i nie mam zielonego pojecia co napisać. Ostatnie dni uplywaja mi na obserwowaniu rzeczywistości. Zauwazam ciekawe zjawiska....fascynuje mnie wzajemne odzialywanie ludzi stojacych w kolejce po oplaty za prad gaz swiatlo ... za komuny to musialo byc ciekawie...swoja droga  glupia rzecz ze tylko z kolejkami kojarzy mi sie tamten ustroj ...no moze nie tylko ale przedewszystkim. Poza obserwacjami mam ambicje zeby wziasc sie w koncu za jakis sport mam ochote poczuc zmeczenie fizyczne i oddac sie temu zmeczeniu...na koniu nie siedzialam od wakacji...cholernie za tym teraz  tesknie...tylko ciezko mi zaplanowac jakies dodatkowe zajecia bo wciaz wraca do mnie mysl ze powinnam sie uczyc....ale przeciez codziennie marnuje  tyle czasu ze bez problemu udaloby mi sie wykombinowac te godzinke....to nie dobre ze nie potrafie odpoczywac bez wyrzutow sumienia....fakt faktem strasznie sie opierniczam ostatnio.... ostatecznie postanawiam sie za siebie wziasc...oglaszam to wszem i wobec przed oczami  anonimowego tlumu (tak to o was drodzy przyjaciele) bede na biezaco informowac jak mi to wychodzi .... wstaje wiec od kompa i biore sie w garsc...dziwna  ta notka...wlasciwie nie ma sensu..... ale i tak ja dodam  zeby i takie chwile uwiecznic

tarcza_przed_zlem : :
sty 16 2004 powazna sprawa
Komentarze: 6

Zastanawiam sie czy nie za bardzo siebie lubie....dziwna sprawa. Wiem że akceptacja wlasnej osoby jest szalenie wazna w zyciu...wiem ze tylko kiedy polubimy siebie mozna naprawde mowic o jakims rozwoju....ale jednoczesnie czasem mam obawy czy to nie jest chore...przeciez ja chodze po swiecie z nastawieniem bardzo egocentrycznym...chetnie poznaje ludzi staram nie sie nie dawac im odczuc ze uwazam sie za madrzejsza od nich staram sie im pomagac potrafie ich szanowac i  uwazam ze kazdy czlowiek moze mnie nauczyc czegos czego jeszcze nie wiem....lubie ludzi ale jednak gdy rozmawiam z kims ( nie ma znaczenia z kim) uwazam  siebie za kogos kto ma swoja filozofie na zycie...i staram sie przekonac wszytskich ze jest ona sluszna....bo ja naprawde w to wierze.....toleruje inne podejscie niz ja sama mam do niektorych spraw ale jeszcze niezdazylo mi sie uwierzyc ze czyjes podejscie jest lepsze od mojego .... nie wiem czy to dobry przyklad bo  mozliwe ze wszyscy tak maja...zastanawia mnie teraz poprostu fakt uwazania siebie samego za dobrego czlowieka czy to nie jest jeszcze proznosc? wszyscy mistrzowie duchowi  mowia o pokorze o tym zeby uwazac  na zbytnie nuzanie sie w proznosci i samozachwycie ...ale jednak patrze na tych wszystkich ludzi...na moich znajomych...nawet na przyjaciol i od razu przychodzi mi mysl ze maja wiele postaw ktore nalezaloby zmienic...dla ich dobra dla dobra  swiata i ludzi ktorzy ich otaczaja...ale jednak przedewszystkim chodzi mi o bierna postawe wobec wlasnych slabosci i wlasnego zycia....dla mnie chyba najwazniejszym celem jest rozwoj...stawanie sie coraz lepszym eliminowanie swoich wad...i naprawde jestem szalenie dumna z tego ze tak mysle... nie zawsze tak bylo kiedys bylam innym czlowiekiem ale w pewnym momencie jakby mnie olsnilo......o to chodzi w tym zyciu ! chce byc dobrym czlowiekiem! chce pomagac innym ! chce walczyc o wszystkich slabszych ktorzy zostali stlamszeni przez tlum przez mase ktorej sila tkwi tylko i wylacznie w tym ze jest ich wiecej. Masa rzadko ma racje poniewaz w wiekszych zbiorowiskach ludzi zachodzi zjawisko odrzucenia myslenia w zamian  za przynaleznosc  do grupy ....tacy ludzi nawet nie analizuja czy cos co robia jest dobre czy zle...wystarcza im poczucie ze nigdy nie zostana sami dopoki nie wylamia sie z regul grupy.Czlowiek to istota stadna...gdzies tam gleboko kieruja nami  prymitywne instynkty i leki....tylko ze ja uwazam ze zdolnosci logicznego rozumowania dane nam zostaly po to zeby isc dalej zeby zdac sobie sprawe z istnienia tych instynktow i jesli one prowadza do negatywu to je odrzucic i nie kierowac sie nimi.....ale ludzi nie potrafia....calkowicie zaufali swojemu przekonaniu ze grupa ma zawsze racje i juz nie potrafia sami dojsc do wniosku  ze cos jest zle .... i nie chodzi mi bynajmniej o jakies wyjatkowo destrukcyjne grupy spoleczne...tylko o zwyklego szarego czlowieka ktory choc moglby  tego nie robic codziennie przyczynia sie do cierpien niezliczonej rzeszy istot....nie robi tego z wrodzonego zla tylko wlasnie z niszczycielskiej dzialalnosci tlumu na psychike  spragnionej wygody jednostki.... 

tarcza_przed_zlem : :
sty 14 2004 blad
Komentarze: 8

to byl najgorszy blad ....nie wiem czy w moim zyciu ale w tej chwili nie boje sie zaryzykowac tego stwierdzenia ....blad blad blad Jak ja moglam byc taka glupia??? jesli uda mi sie to przezyc jesli sie podniosę to to bedzie dla mnie nauczka....kurde  naprawde .....rzadko tak bardzo mam ochote cofnac czas i postapic inaczej.....teraz czuje ze potrzebuje ludzi  bardzo potrzebuje ludzi ... chce zajac sie mysleniem o problemach innych ludzi chce sie temu oddac i jednoczesnie czuc ze jestem dla kogos wazna....teraz bardzo potrzebni sa mi przyjaciele ...wiecej z siebie dzisiaj niewydusze

tarcza_przed_zlem : :
sty 12 2004 .....???
Komentarze: 4

Nie pisze juz od jakiegos czasu  poniewaz dzieje sie w moim zyciu duzo rzeczy  do ktorych  nie moge sie ustosunkowac....uciekam   przed mysleniem o tym bo wiem ze nie postepuje tak jak powinnam no bo co moge myslec o tym ze znow  spedzilam 2 noce z johnem wbrew wszelkiemu mysleniu  pomimo ze juz tak dobrze sobie radzilam...nie tesknilam nie cierpialam...wystarczyla jedna szczera rozmowa na gg i poczulam jakas taka cholerna tesknote za sexem z nim... niewiem co to bylo ...czy tylko chcica ....? wiem napewno ze nie zalezalo mi tylko na zwyklym sexie gdyby tak bylo mysle ze moglabym to zalatwic inaczej...chcialam poczuc jego milosc jego czulosc jego sexualnosc  jego podniecenie. Arek powiedzial ze rozsadnniej byloby gdybym  krzyknela przez okno ze potrzebuje kutasa niz wysuwala takie propozycje przed Johnem...na pewno ma racje...byloby rozsadniej i nie cierpialabym tak  potem wiem ze bede musiala znow przez to wszystko przechodzic....boje sie tego bardzo on chyba tez jednoczesnie jest to nieuniknione ...nie moze tak zostac  trzeba ponownie stworzyc ten bolesny dystans...ale to od jutra od jutra bede o tym myslec...jutro....albo pojutrze

tarcza_przed_zlem : :