Archiwum grudzień 2003, strona 2


gru 21 2003 nastroje
Komentarze: 2

Nie jest tak że leże  w łóżku gapie się na sufit i myśle o  samych negatywach ale jednak za mało konkretnych rzeczy robie, mam tyle obowiązków, powinnam się wziąść do roboty...mam teraz okres palenia trawy...pale sobie tak poprostu przy zwyklych czynnosciach domowych juz mialam kilka takich okresów w życiu zazwyczaj kończą się po paru dniach kiedy poprostu już nie mam ochoty...na razie jest mi z tym ok:) Za oknem smutno i szaro ale na szczęscie pogoda nigdy nie miała wpływu na mój nastrój, kiedy  mam dobry chumor to potrafie się wariacko cieszyć takimi szarymi widokami, wiatrem, chłodnym deszczykiem a kiedy jest żle to nawet najbardziej słoneczny dzień nic nie pomoże

tarcza_przed_zlem : :
gru 20 2003 dzień dzisiejszy
Komentarze: 4

Troche sie wydarzylo. Sprawa pierwsza napisalam  na blogu Johna komentarz to co stalo się później było hmmm śmieszne zaskakujące....i może troche bolesne. Przeprowadził ze mną ponurą rozmowe  na gg która streszczając była powiedzeniem mi o tym jak bardzo to ja go nieinteresuje i jak mu dobrze bezemnie . Ciesze sie ze sobie radzi, naprawde sie ciesze ale myśle  że mógł sobie odpuścić, szczególnie ze ja naprawde starałam sie być  jak najbardziej w pożadku wobec niego pisząc ten komentarz....no niewiem ...niewazne...Sprawa kolejna to byłam z kolegą (nie napisze kto to poniewaz to był człowiek którego znają moi znajomi) nazwijmy go L  więc byłam z L u Sebastiana (tego o którym pisałam wczoraj) w domu . Postanowiliśmy go odwiedzić zobaczyć jak sie ma. Nie było go. Zdziwiło mnie to że ostatnio nikogo nie ma u niego a wszystkie rzeczy na podwórku są  ułożone tak samo, jakby nikt tam nie bywał. Postanowiliśmy zbadać sprawę, poważnie przestraszyliśmy się ze moze coś się z nim stało. L powiedział że  słyszał ze jego babcia już nie żyje...to mnie kompletnie zdołowało. W domku letnim który stoi obok jego domu i w którym  miał pokój było wybite okno, weszłam przez nie żeby zobaczyć czy czasem tam nie leży gdzieś zaćpany albo...martwy... Na szczęście nie. Nigdzie go nie było główny dom był zamknięty. Postanowiliśmy pójść do jego dziewczyny  z któą był kiedy jeszcze mieliśmy ze sobą  kontakt. Zadzwoniliśmy do niej domofonem, powiedziała że nie może rozmawiać ponieważ jej matka słucha, powiedziała też że niedługo wyjdzie z domu i wtedy do mnie wpadnie. Wróciliśmy więc z L do mnie piliśmy sobie piwka  które wcześniej kupiliśmy, dużo rozmawialiśmy, wspominaliśmy stare czasy. Było mi bardzo przyjemnie. Smiałam się i cieszyłam chwilą. W końcu przyszła Marta (dziewczyna  Sebastiana) powiedziała coś dzięki czemu zaświtała we mnie nadzieja że nawet  z beznadziejnych sytuacji jest wyjście. Powiedziała że z Sebastianem jest wszystko w pożądku  że  nie bierze od 2 miesięcy i że pracuje, to było cudowne, usłyszałam to i poprostu nie mogłam uwierzyć że coś tak pięknego się stało. Bardzo podziwiam Marte która tak długo wytrwała przy Sebastianie ...była z nim w tych najtrudniejszych chwilach i nie poddała sie...to piękne...być może Sebastian już nigdy nie wyjdzie zupełnie na prostą, być może za pare dni prz  najmniejszym probl;emie znów się złamie i zacznie ćpac...wiem czym jest rozpuszczalnik i jak bardzo uzależnia, ale piękne jest to że ona nadal w niego wierzy...i nie opuszcza go...ja tak niepotrafiłam z Johnem postawiłam na swoje życie nie potrafiłam tyle wybaczyć choć walczyłam długo...smutne to jest...niewiem co o tym myśleć. Wracam do wątku, gdy Marta wyszła czuliśmy się z L bardzo dobrze, wypiliśmy do końca to co mieliśmy puściliśmy sobie fajną muzykę gadaliśmy...i... i tu zaczynają się schody...niewiem jak to napisać zaczeliśmy trochę flirtowac..niby na takiej przyjacielskiej stopie niby ze śmiechem ale jednak skończyło się to całowaniem i czymś więcej niż tylko przyjacielskim głaskaniem...on ma dziewczyne...coś ze mną nie tak...to było nie dobre...to było nie w moim stylu ...zawsze potępialam takie akcje ....ale kurde....nie miałam faceta już tak długo.....było mi z nim przyjemnie....przykro mi teraz i tez niewiem  co o tym myślec.....jedno jest pewne bede musiała sobie to wybaczyć to i kilka innychj rzeczy które miały miejsce w ostatnim czasie. Bede musiała bo kiedyś trzeba się otrząsnąć i wrócić na ściezke szeroko pojętego rozwoju

tarcza_przed_zlem : :
gru 20 2003 przyjaźń
Komentarze: 2

Znów zawiodłam się na  przyjaciółce...nie pierwszy raz na niej...pewnie dlatego że to nie jest przyjaciółka... no cóż taka głupia jestem że  potrafie zaufać wiele razy że coś sie nie powtórzy zanim strace nadzieje i przyznam przed sobą że tej osobie nie zależy na mnie. Podobnie było z Johnem. No cóż... dobrze że mam też innych  stóprocentowych przyjaciół na których naprawde mogę liczyć...choć tak naprawde niewielu ich...pewnie z mojej winy. Muszę zająć się zdobywaniem przyjaciół, będzie mi wtedy znacznie łatwiej...to zawsze pomaga, tylko że kiedy jest źle nie mam na to siły... Dziś  gdy się obudziłam poczułam żę nie jest najlepiej ale że jest lepiej niż było wczoraj więc możę wezmę się do jakiejś konkretnej pracy co w efekcie moze przynieść lepszy humor, mam taką nadzieję. Wczoraj moja klasa spotkała się  na oblanie  ferii świątecznych, nie poszłam bo obawiałam się że pośród nich będę się czuć jak w szkole, czyli żle,  podobno było bardzo przyjemnie i wesoło więc trochę żałuje bo mogło być  lepiej niż przypuszczałam. Ja cały wieczór przegadałam z Arkiem paląc sobie  trawe i też było całkiem fajnie, napewno  ta długa rozmowa pozwoliła mi oderwać się od  tego co złe. Teraz postaram się wstać od kompa i coś zrobić. Zacznę od  próby  zrobienia  porzadku w moim pokoju który wygląda teraz  strasznie...

tarcza_przed_zlem : :
gru 19 2003 reflexyyje II
Komentarze: 4

Dziś było bardzo żle. W szkole wszystko mnie draznilo albo bolało. To byl ten jeden z nieprzyjemnych stanów, kiedy czuje agresje  do ludzkosci i  jednoczesnie mam ogromna depresje. Czulam w szkole jak to wszystko  we mnie jest jak negatywne  emocje przeplywaja przez cialo. Zero pozytywu. Nienawidze takich chwil ale jakos przetrwalam. Myslalam ze moze nawet posune sie do pójscia po szkole znów na rozpuszczalnik balam sie tego bardzo wiedzialam ze nie chce tam isc i ze to mnie   po fakcie jeszcze bardziej  zdoluje ze jeszcze trudniej bedzie  mi sobie wybaczyc i podniesc sie zeby dalej walczyc o zdrowe i bezuzywkowe zycie .Ale jednak ta chec chwili odpoczynku tak bardzo mnie ciagnela ze  bylam sklonna to zrobic. poszlam do sebastiana  sebastian to czlowiek calkowicie zniszczony przez rozpuszczalnik jedyna rzecz  która robi to kiranie.... to byl  kiedys madry chlopak...powaznie... ale tak mysle ze gdybym ja wyladowala w jego sytuadcji  pewnie jeszcze szybciej  znalazlabyn sie na dnie. to wiem napewno. slaba jestem, ale  na szczescie zawsze mialam wsparcie  i podstawowe bezpieczenstwo on nie ma rodzicow  mieszka z babcia ktora jak zauwazylam  ma swoje problemy psychiczne i nie potrafila nigdy zapewnic mu wsparcia  zawsze byl bardzo samotny  teraz kiedy rozpuszczalnik  zjadl mu 2/3 mozgu jest tepakiem do tego bardzo roztrzesionym emocjonalnie. o ile kiedys nie pokazywal ze cierpi ze jest samotny to teraz bardzo widac ze zalezy mu na kazdym odruchu ciepla...ktorego nigdy nie zaznal...odbieglam od tematu  no w kazdym razie poszlam do niego  z mysla ze  odwiedze go i ze moze pojdzie ze mna bo nauczona doswiadczeniem ze wczoraj wolalam nie byc tam sama . nie bylo go ... przyszlam do domu zaczelam wmawiac sobie ze  nie jest tak zle i moze jescze kiedys depresja minie  nie dokonca sie udaloale nie poszklam  cpac  teraz sobie zapalilam trawe i jest mi juz lepiej....nawet wierze ze pozwole sobie  to wybaczyc i  podejme kolejna probe walki o szczescie... Kurde czuje ze zaczynam z tego bloga  robic pamietnik narkomanki. nie chce tego. Fakt ze mysle duzo o narkotykach  bo bardzo boje sie ze glupoty jakie  zrobilam kiedy bylam jeszcze bardzo niedojzala popsuja mi zycie  w ktorym juz  mam swiadomosc tego jakie narkotyki sa zle. Za wczesnie zaczelam...kurde zawczesnie

tarcza_przed_zlem : :
gru 19 2003 depresja
Komentarze: 2

Tak to już jest to. Niema co się oszukiwać. Depresja wróciła. Niedużo dała mi wytchnienia. Wracam do Fevarinu, głupia byłam przestając go brać. Wierzyłam że jak jest lepiej to będzie już tak zawsze. Naiwność. Teraz zanim zacznie działać Fevarin minie  przynajmniej miesiąc...niewiem czy przetrwam. I jeszcze ten rozpuszczalnik, właściwie to nawet nie rozpuszczalnik tylko butapren. To obrzydliwe, zdaje sobie sprawe, nic nie poradze na to że najbardziej pomagającą  zapomnieć i wejsć w inny świat używką jest dla mnie ten śmierdzący specyfik za 2zł. Narkotyk to narkotyk ale jednak lepiej bym się czuła ze świadomością że naprzykład trawa pomaga mi zapomnieć o cierpieniu a nie ten syf. Niestety zaden inny naarkotyk  nie jest w stanie sprawić że świat jest tak piękny nie jest w stanie dać mi tak radosnej niesamowitej metafizycznej podrózy w swoje wnętrze, do tego bez znaczenia w jakim jestem stanie przed kiraniem. Cierpie.

tarcza_przed_zlem : :