Archiwum 20 grudnia 2003


gru 20 2003 dzień dzisiejszy
Komentarze: 4

Troche sie wydarzylo. Sprawa pierwsza napisalam  na blogu Johna komentarz to co stalo się później było hmmm śmieszne zaskakujące....i może troche bolesne. Przeprowadził ze mną ponurą rozmowe  na gg która streszczając była powiedzeniem mi o tym jak bardzo to ja go nieinteresuje i jak mu dobrze bezemnie . Ciesze sie ze sobie radzi, naprawde sie ciesze ale myśle  że mógł sobie odpuścić, szczególnie ze ja naprawde starałam sie być  jak najbardziej w pożadku wobec niego pisząc ten komentarz....no niewiem ...niewazne...Sprawa kolejna to byłam z kolegą (nie napisze kto to poniewaz to był człowiek którego znają moi znajomi) nazwijmy go L  więc byłam z L u Sebastiana (tego o którym pisałam wczoraj) w domu . Postanowiliśmy go odwiedzić zobaczyć jak sie ma. Nie było go. Zdziwiło mnie to że ostatnio nikogo nie ma u niego a wszystkie rzeczy na podwórku są  ułożone tak samo, jakby nikt tam nie bywał. Postanowiliśmy zbadać sprawę, poważnie przestraszyliśmy się ze moze coś się z nim stało. L powiedział że  słyszał ze jego babcia już nie żyje...to mnie kompletnie zdołowało. W domku letnim który stoi obok jego domu i w którym  miał pokój było wybite okno, weszłam przez nie żeby zobaczyć czy czasem tam nie leży gdzieś zaćpany albo...martwy... Na szczęście nie. Nigdzie go nie było główny dom był zamknięty. Postanowiliśmy pójść do jego dziewczyny  z któą był kiedy jeszcze mieliśmy ze sobą  kontakt. Zadzwoniliśmy do niej domofonem, powiedziała że nie może rozmawiać ponieważ jej matka słucha, powiedziała też że niedługo wyjdzie z domu i wtedy do mnie wpadnie. Wróciliśmy więc z L do mnie piliśmy sobie piwka  które wcześniej kupiliśmy, dużo rozmawialiśmy, wspominaliśmy stare czasy. Było mi bardzo przyjemnie. Smiałam się i cieszyłam chwilą. W końcu przyszła Marta (dziewczyna  Sebastiana) powiedziała coś dzięki czemu zaświtała we mnie nadzieja że nawet  z beznadziejnych sytuacji jest wyjście. Powiedziała że z Sebastianem jest wszystko w pożądku  że  nie bierze od 2 miesięcy i że pracuje, to było cudowne, usłyszałam to i poprostu nie mogłam uwierzyć że coś tak pięknego się stało. Bardzo podziwiam Marte która tak długo wytrwała przy Sebastianie ...była z nim w tych najtrudniejszych chwilach i nie poddała sie...to piękne...być może Sebastian już nigdy nie wyjdzie zupełnie na prostą, być może za pare dni prz  najmniejszym probl;emie znów się złamie i zacznie ćpac...wiem czym jest rozpuszczalnik i jak bardzo uzależnia, ale piękne jest to że ona nadal w niego wierzy...i nie opuszcza go...ja tak niepotrafiłam z Johnem postawiłam na swoje życie nie potrafiłam tyle wybaczyć choć walczyłam długo...smutne to jest...niewiem co o tym myśleć. Wracam do wątku, gdy Marta wyszła czuliśmy się z L bardzo dobrze, wypiliśmy do końca to co mieliśmy puściliśmy sobie fajną muzykę gadaliśmy...i... i tu zaczynają się schody...niewiem jak to napisać zaczeliśmy trochę flirtowac..niby na takiej przyjacielskiej stopie niby ze śmiechem ale jednak skończyło się to całowaniem i czymś więcej niż tylko przyjacielskim głaskaniem...on ma dziewczyne...coś ze mną nie tak...to było nie dobre...to było nie w moim stylu ...zawsze potępialam takie akcje ....ale kurde....nie miałam faceta już tak długo.....było mi z nim przyjemnie....przykro mi teraz i tez niewiem  co o tym myślec.....jedno jest pewne bede musiała sobie to wybaczyć to i kilka innychj rzeczy które miały miejsce w ostatnim czasie. Bede musiała bo kiedyś trzeba się otrząsnąć i wrócić na ściezke szeroko pojętego rozwoju

tarcza_przed_zlem : :
gru 20 2003 przyjaźń
Komentarze: 2

Znów zawiodłam się na  przyjaciółce...nie pierwszy raz na niej...pewnie dlatego że to nie jest przyjaciółka... no cóż taka głupia jestem że  potrafie zaufać wiele razy że coś sie nie powtórzy zanim strace nadzieje i przyznam przed sobą że tej osobie nie zależy na mnie. Podobnie było z Johnem. No cóż... dobrze że mam też innych  stóprocentowych przyjaciół na których naprawde mogę liczyć...choć tak naprawde niewielu ich...pewnie z mojej winy. Muszę zająć się zdobywaniem przyjaciół, będzie mi wtedy znacznie łatwiej...to zawsze pomaga, tylko że kiedy jest źle nie mam na to siły... Dziś  gdy się obudziłam poczułam żę nie jest najlepiej ale że jest lepiej niż było wczoraj więc możę wezmę się do jakiejś konkretnej pracy co w efekcie moze przynieść lepszy humor, mam taką nadzieję. Wczoraj moja klasa spotkała się  na oblanie  ferii świątecznych, nie poszłam bo obawiałam się że pośród nich będę się czuć jak w szkole, czyli żle,  podobno było bardzo przyjemnie i wesoło więc trochę żałuje bo mogło być  lepiej niż przypuszczałam. Ja cały wieczór przegadałam z Arkiem paląc sobie  trawe i też było całkiem fajnie, napewno  ta długa rozmowa pozwoliła mi oderwać się od  tego co złe. Teraz postaram się wstać od kompa i coś zrobić. Zacznę od  próby  zrobienia  porzadku w moim pokoju który wygląda teraz  strasznie...

tarcza_przed_zlem : :