sty 16 2004

powazna sprawa


Komentarze: 6

Zastanawiam sie czy nie za bardzo siebie lubie....dziwna sprawa. Wiem że akceptacja wlasnej osoby jest szalenie wazna w zyciu...wiem ze tylko kiedy polubimy siebie mozna naprawde mowic o jakims rozwoju....ale jednoczesnie czasem mam obawy czy to nie jest chore...przeciez ja chodze po swiecie z nastawieniem bardzo egocentrycznym...chetnie poznaje ludzi staram nie sie nie dawac im odczuc ze uwazam sie za madrzejsza od nich staram sie im pomagac potrafie ich szanowac i  uwazam ze kazdy czlowiek moze mnie nauczyc czegos czego jeszcze nie wiem....lubie ludzi ale jednak gdy rozmawiam z kims ( nie ma znaczenia z kim) uwazam  siebie za kogos kto ma swoja filozofie na zycie...i staram sie przekonac wszytskich ze jest ona sluszna....bo ja naprawde w to wierze.....toleruje inne podejscie niz ja sama mam do niektorych spraw ale jeszcze niezdazylo mi sie uwierzyc ze czyjes podejscie jest lepsze od mojego .... nie wiem czy to dobry przyklad bo  mozliwe ze wszyscy tak maja...zastanawia mnie teraz poprostu fakt uwazania siebie samego za dobrego czlowieka czy to nie jest jeszcze proznosc? wszyscy mistrzowie duchowi  mowia o pokorze o tym zeby uwazac  na zbytnie nuzanie sie w proznosci i samozachwycie ...ale jednak patrze na tych wszystkich ludzi...na moich znajomych...nawet na przyjaciol i od razu przychodzi mi mysl ze maja wiele postaw ktore nalezaloby zmienic...dla ich dobra dla dobra  swiata i ludzi ktorzy ich otaczaja...ale jednak przedewszystkim chodzi mi o bierna postawe wobec wlasnych slabosci i wlasnego zycia....dla mnie chyba najwazniejszym celem jest rozwoj...stawanie sie coraz lepszym eliminowanie swoich wad...i naprawde jestem szalenie dumna z tego ze tak mysle... nie zawsze tak bylo kiedys bylam innym czlowiekiem ale w pewnym momencie jakby mnie olsnilo......o to chodzi w tym zyciu ! chce byc dobrym czlowiekiem! chce pomagac innym ! chce walczyc o wszystkich slabszych ktorzy zostali stlamszeni przez tlum przez mase ktorej sila tkwi tylko i wylacznie w tym ze jest ich wiecej. Masa rzadko ma racje poniewaz w wiekszych zbiorowiskach ludzi zachodzi zjawisko odrzucenia myslenia w zamian  za przynaleznosc  do grupy ....tacy ludzi nawet nie analizuja czy cos co robia jest dobre czy zle...wystarcza im poczucie ze nigdy nie zostana sami dopoki nie wylamia sie z regul grupy.Czlowiek to istota stadna...gdzies tam gleboko kieruja nami  prymitywne instynkty i leki....tylko ze ja uwazam ze zdolnosci logicznego rozumowania dane nam zostaly po to zeby isc dalej zeby zdac sobie sprawe z istnienia tych instynktow i jesli one prowadza do negatywu to je odrzucic i nie kierowac sie nimi.....ale ludzi nie potrafia....calkowicie zaufali swojemu przekonaniu ze grupa ma zawsze racje i juz nie potrafia sami dojsc do wniosku  ze cos jest zle .... i nie chodzi mi bynajmniej o jakies wyjatkowo destrukcyjne grupy spoleczne...tylko o zwyklego szarego czlowieka ktory choc moglby  tego nie robic codziennie przyczynia sie do cierpien niezliczonej rzeszy istot....nie robi tego z wrodzonego zla tylko wlasnie z niszczycielskiej dzialalnosci tlumu na psychike  spragnionej wygody jednostki.... 

tarcza_przed_zlem : :
Slawi
27 stycznia 2004, 00:15
wysoka samoocena to skarb! ostatnio rozmawialiśmy o tym, pamiętasz? ale praca nad sobą jest równie ważna, ale wcale nie jest trudno połączyć te dwie rzeczy! tylko kurde z tą samooceną wysoką u mnie kiepsko.. Co tam będę pisać... pozdro
***
18 stycznia 2004, 17:37
Sprawdziłem komentarze jak mnie prosiłaś ... jest jeden nowy :-)
Kleks
17 stycznia 2004, 16:27
Masz rację grupa nie mysli. Ale jezeli nie przylaczys sie do "niemyslacej" grupy bedzie sama jak palac. Wiec czesto wybieramy brak myslenia w zamian za akceptacje. Takie jest moje skromne zdanie.
magda-----> PuszekUSA
16 stycznia 2004, 16:43
wszystko rozumiem :) dzieki:*
16 stycznia 2004, 15:39
:P mam nadzieje ze moj polski zrozumialas....czasami nie moge sie dobrze wyslowic i doprowadza mnie to do bialej goraczki....:(.....PaPa....pisalam to sercem naprawde ale i tak byc moze nie kapniesz.....moj polski...grrr....PaPa....Puszek :*
16 stycznia 2004, 15:33
hmmm....choc nie cierpie siebie tez probuje kazdego tak jak ty na swoje poglady pregadac, itp....bo sa sluszne i moralne, naprawde ...;)...ale do czasu....czyli az wzielam filozofie w tym roku....i bylo tyle pytan i rozmow z nauczycielka takie prawdziwe....ze zaczelam watpic w to co wierze najglebiej....i zaczelam sobie zdawac sprawe ze nie wysztko, nawet te fundamenty maja szparki i czasami nawet nie umialam obronic w to co wierze...po prostu juz tak dawno w to wierzylam ze wydawalo mi sie za sluszne....mowilam....no bo tak do nauczycielki, itp ale to nie jest dobra obronna, slepie uwierzac w cos i zdawalam sobie z tego sprawe powolutko, jeszcze nawet teras do konca tego nie doszlam ale juz dochodze.....a to nie jest dobre podejscie jakie my mamy (bo ja jeszcze w sumie mam ale mieszkam w USA i jest troche inaczej)....mowie ci nie gub wyskojej samoceny bo tego juz trudno pozniej zwrocic...watpienie tak jak ty teras, tak jak ja na drugiej lekcje filozofi jest pierwszy krok do tego o czym mowilam...mowie ci prz

Dodaj komentarz